„Życie to jest zdarzenie. Śmierć to nic” – mówi jeden z bohaterów „Olandy” Rafała Wojasińskiego.

 

Na próżno w wypowiedzi doszukiwać się metafor czy ukrytych symboli. Nie ma to żadnego znaczenia. Zresztą w książce więcej jest tak odważnych sądów, wypowiadanych przez bohaterów, żyjących w zamkniętej przestrzeni (fizycznie czy metaforycznie), stygmatyzowanych ze względu na niski status społeczny, pochodzenie, wykształcenie, choroby, starość. Zachęcają do stawiania pytań i dyskusji o zniewoleniu oraz naturze  wolności.

„Tak naprawdę warto myśleć tylko o Bogu i większym mieszkaniu, ale z tego bierze się upadek człowieka i jego żal”, „Nie ma upadku moralnego psa, ani krowy”, „Wystarczy, że ludzie poczują się bardziej inteligentni od innych i już czują się lepiej,  właściwiej, na wyższym poziomie istnienia i rasy, a to zwykła głupota”, „Ekonomia to dobre usprawiedliwienie każdej głupoty i brzmi poważnie”,  „W naszych głowach nie ma nic, liście, patyki, kamienie i to mnie zachwyca, tak samo jak moje istnienie”, „Za każdym razem jak uda komuś mi się to opowiedzieć, zmniejsza się we mnie pustka. Tylko musi to być ktoś zupełnie obcy”, „Ale lubię się smucić. Myślę nawet, że więcej dzięki temu rozumiem i bardziej cenię to, co jest na świecie”, „Ludziom wydaje się, że prawda to matematyka lub fizyka. Prawda to istnienie. Nawet byle czego.”

 

Wybór zależny od odczytań.

Świat bohaterów „Olandy” nie jest też pięknie ułożony, a mechanizmy życia są proste. Zero kreacji. Tylko ludzie oraz ich dole i niedole. Przemijanie raduje. Smutek, trwanie, oczekiwanie na kolejny dzień czy rozdział życia stanowią oczywistość. Każdy człowiek jest samotny (w obliczu śmierci; własnej lub bliskich)  i każdy ma potrzebę istnienia. Trudności pojawiają się, gdy trzeba z istnieniem wyjść do ludzi; fizycznie, intelektualnie, jakkolwiek. Zakomunikować. Bohaterzy „Olandy” starają się to robić na wiele sposobów. Marek, który niegdyś usuwał szamba na budowach, treścią swojego życia uczynił Olandę, starszą panią, właścicielkę sklepu, w którym pracuje; ona zaś mu prawie wcale nie płaci. Dla siedemdziesięcioośmioletniej wdowy to wspomnienie o zmarłym mężu, który był kościelnym i malarzem; chciała by był i nie był.  Z kolei dla grabarza Stanisława, dotkniętego demencją, sensem było tylko jego imię i nazwisko, które zawieszał na obcych grobach. Bohaterzy czas wypełniają na przemian mówieniem i słuchaniem Opowieści jest mnóstwo. Nic tu nie da się zinterpretować. Jedynie można dopełnić o własne emocje. Ot, tak po prostu, z potrzeby istnienia i rozmowy.

W bieżącym roku Rafał Wojasiński, za „Olandę” uhonorowany został Nagrodą Marka Nowakowskiego, przyznawaną corocznie przez Bibliotekę Narodową za opowiadanie lub cykl opowiadań „charakteryzujących się niekonwencjonalnością sądów, odwagą i precyzją myśli oraz pięknem słowa.”

Rafał Wojasiński, „Olanda”, Wydawnictwo Nisza, 2018