„Własnością jej specjalną była praca cicha, bez rozgłosu i reklamy. W zaborze pruskim oddycha się ciężej niż na ziemiach podległych Rosjanom, gdzie system kontroli jest brutalny, ale dziurawy. I znacznie trudniej się tu Polakom organizować niż w politycznie  swobodniejszej Galicji.”

Rok 1919. Do Sejmu Ustawodawczego, który na nowo określał sposób funkcjonowania państwa polskiego po odzyskaniu niepodległości, weszło 442 mężczyzn i 8 kobiet. Z kobietami było inaczej niż z mężczyznami. Nie były to polityczki. One (z różnymi rolami społecznymi:  nauczycielka, ziemianka, żona premiera, matka, itd) wchodziły do sejmu z praktycznymi inicjatywami i konkretnymi sprawami, własnym losem, a nie z chęcią zajęcia się polityką, jako sposobem na życie. Choć z różnych opcji politycznych (od prawa do lewa) zajmowały się codziennością: śmieciami, kanalizacją i ziemniakami, ale też konstytucją, problemami prostytucji i prawami kobiet (głównie w obszarze prawa cywilnego, np. irracjonalnym przepisem według którego samotna kobieta nie mogła dochodzić praw ojcostwa), przedszkolami i żłobkami, zasiłkami, ochronkami, stacjami „kropla mleka”, poradniami macierzyństwa, kursami i wykładami oświatowymi oraz zawodowymi, samopomocą tandetą oraz smutkiem estetycznym, którego było pełno w miastach i wsiach. Wszystko po to, aby kobiety mogły zmienić swój los.

„Zdaję sobie sprawę, że młodego państwa na wiele rzeczy nie stać, ale na tym oszczędzać nie można. Ci, którzy dorobili się na wojnie, mają wobec społeczeństwa dług – mówi [przyp. red. Zofia Sokolnicka, wielkopolska działaczka społeczna i ruchu narodowego]. Poza tym pieniądze, jakie państwo  wydaje na naukę, są i tak śmiesznie małe. 

-Roczny budżet wynosi nieomal tyle, co wydano na wojnę w dwie godziny. Koszt roczny utrzymania tylko dziesięciu spośród tylu zbytecznych, a więc zbytkownych automobilów, równa się rocznym wydatkom na naukę- wylicza.  W ogóle Zofia uważa, że każdy człowiek – oprócz wykształcenia ogólnego – powinien nauczyć się podstaw ekonomii.”  

Przede wszystkim, swą aktywnością, odważnie pokazywały, że krytyka jest ważną częścią współpracy. Nie dziwi więc fakt, gdy główna bohaterka książki – Zofia Moraczewska (zwolenniczka polityki Marszałka), założycielka Związku Pracy Obywatelskiej Kobiet (pod koniec lat trzydziestych był częścią Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem Józefa Piłsudskiego) – krytycznie podeszła do zmieniającej się polityki w latach trzydziestych.

Historie pierwszych osiem kobiet: Zofii Moraczewskiej, Marii Moczydłowskiej, Zofii Sokolnickiej,  Jadwigi Dziubińskiej, Anny Piaseckiej, Gabrieli Balickiej, Franciszki Wilczkowiakowej, Ireny Kosmowskiej. Tym bardziej ciekawe, bo obejmują czasy od zaborów (poprzez pierwszą wojnę światową, międzywojnie, drugą wojnę) po czasy PRL-u.  Świat się w tym czasie zmieniał, a one tego doświadczyły.

Kim były pierwsze polskie posłanki w bardziej niesprzyjających warunkach niż dzisiaj? Co uważały za ważne? Czy i jak godziły życie domowe z życiem zawodowym?

„Życie w ogóle tyle tylko jest warte,

ile w nie wlejemy pogody i chęci do czynu,

poza tym to przecież dla wszystkich

tylko męka”

[przyp. red.  list Zofii Moraczewskiej do Heleny Kozickiej, 1914]

Olga Wiechnik, „Posełki. Osiem pierwszych kobiet”, Wydawnictwo Poznańskie 2019