„[…] nie zastanowić się jak bardzo nasza egzystencja jest przypadkowa – zarówno w ujęciu bieżącym, ale nade wszystko historycznym. Historia bowiem nie zna wytchnienia, ale nie preferuje wielkich wybuchów, lubuje się raczej w niepotrzebnych wypadkach, psotnych kawałach czy niezwykłych połączeniach różnych losów.”
Eseje z ludzką historią w tle „Galicyjskie żywoty. Opowieści o stracie, doli i pograniczu” autorstwa Dawida Szkoły – mówią przede wszystkim o tym, że zawsze chcemy czegoś więcej. Jeszcze więcej? Tymczasem jej kres stanowi zawsze ogrom spustoszenia, strata i Zagłada. W historii przejawia się na kilka sposobów. Galicja stanowiąca połączenie wielu kultur i tradycji: polsko-żydowskich, pogranicza polsko-rosyjskiego i sztetla austriacko-węgierskiego, gdzie obok siebie istnieli i żyli ludzie różnych narodowości i choć nie zawsze było kolorowo – „miały zawsze więcej w sobie autentyczności niż „demokracja dla bonzów, faszyzm i komunizm – razem i z osobna.” [cyt. Joseph Roth]. Cesarstwo austro-węgierskie, i naziści, i komuniści – wszyscy zostawili po sobie krwawe ślady. Historia jednak, choć lubi się powtarzać, to nigdy się nie cofa…
Zdaje się, że wiedzieli o tym wieczni tułacze po różnych miastach i krajach, dla których stacją początkową była, w ujęciu geograficznym leżąca nieco na uboczu, właśnie Galicja: Czerniowce dla Paula Celana, Brody dla Josepha Rotha, Berdyczów dla Josepha Conrada, Szebutyńcze dla Jerzego Stempowskiego czy Buczacz dla przyszłego noblisty – Szmuela Josefa Agnona. W książce autor opisuje nie tylko ich losy, ale również wieloetniczną i skomplikowaną historię obszarów, na których się urodzili oraz dzisiejszy charakter tych ukraińskich miast i miasteczek.
„Jednak kiedy o tym zapomnieć i patrzeć na to, co ma się przed sobą, architektonicznie i ludzko, jest to nadal Galicja, tyle ze po przejściu komunistów. Tak samo jak w Rzeszowie czy Tarnowie, ale tam zdążyła już zapukać wspólna Europa, a po tej stronie kraj zostawiony został na samotną walkę. Szarpie się i wije, walczy, ale bez wsparcia zostanie zjedzony przez większe zwierzę – tak działa historia, nie patrzy na słabszych, nie ocenia ich nawet, tylko poświęca dla własnego dobra. Znamy to z przeszłości. W miasto wchodzę jak w stare spodnie. Doskonale wiem, czego mogę się spodziewać, ale mimo to czuję ciekawość.” – notuje Dawid Szkoła.
W notatkach – w zakończeniu esejów — przypomina jedynie o tym, co minęło i nigdy nie wróci: „Tak, Agnon był wielkim pisarzem, jednym z największych, ale świat jego młodości przepadł całkowicie, został zrujnowany, jak Świątynia i zachowały się po nim tylko opowiadania: smutne i straszne, ale zarazem krzepiące i piękne, składające się ze sprzeczności i wielu mów, z których można było wysnuć różne interpretacje.”
W trakcie czytania wyczuwa się ciągle podejmowane przez eseistę próby zrozumienia tajemnicy dziejów. Ona jednak nieustannie wymyka się logice i nie daje się uchwycić nawet na moment.
„Nie jest to łatwa historia, bo takiej nigdy nie ma; wszystkie narody mają swoje koszmary i wewnętrzne podziały. Dlatego dziś na kamienicach, gdzie dawniej mieszkali Żydzi, powiewają banderowskie flagi. Z tego też powodu współczesna Ukraina nie do końca potrafi nadać formę swojej tożsamości i znaleźć dla niej wspólny mianownik. Na samych pomnikach, o czym powinni pamiętać również Polacy, nie buduje się kraju, podobnie jak na wypieraniu historii, która jeżeli ma jakieś plusy, to prawdopodobnie tylko takie, że można z niej wyciągać wnioski. Wydaje się, że wszyscy o tym zapominamy i karmimy się poczuciem własnej wyższości, resentymentami i kłamstwem. A nie można jej odrzucić, tak jak nie można zakłamywać własnego charakteru – w życiu indywidualnym i zbiorowym.”
Dawid Szkoła, „Galicyjskie żywoty. Opowieści o stracie, doli i pograniczu”, Wydawnictwa Officyna, 2018