Siedem, aż siedem opowiadań, erudycyjnie nie wymagające, czasem nostalgiczne, czasem irytujące, bo gdy już mamy poznać całą opowieść o bohaterach, nagle stop i  jesteśmy w zupełnie innej opowieści,  tym razem kilkanaście lat, a nawet trzy wieki wcześniej, z innymi bohaterami, w innych realiach społecznych, kulturze obyczajowej i ówczesnych procesach historycznych, które niejednokrotnie determinują ich losy.

Poznajemy historie, relacje, myśli Adriana z ojcem lekarzem, prawnika emigranta z żoną, Żydówki, ukrywającej się w antykwariacie, syna rzeźnika, mnicha z Bolzano, a nawet Rembrandta. Postaci jest zresztą więcej.

Rok 1953, 1939, 1943, 1944, 1646… . Warszawa, Kraków, Hoboken, Antwerpia, Flandria, Amsterdam, itd.

 „Pamiętam, że żyła, bo jak ojciec oznajmiłem ojcu, że umiem czytać, powiedział z dezaprobatą:

– Cala ta literatura to zaledwie nieskończona kombinacja dwudziestu paru liter – alfabetu, nic więcej.

A wtedy ona:

– Daj dziecku spokój.

Ojciec tylko pokręcił głową i spojrzał na mnie z ukosa, drapieżnie.

To był chyba moment, w którym na zawsze i nieodwołalnie przestałem cenić literaturę, a kilka miesięcy później, w dniu moich siódmych urodzin, w marcu tysiąc dziewięćset pięćdziesiątego trzeciego roku, pochylony nad biurkiem, na którym leżał plan nieistniejącego miasta Bromberg [plan nieistniejącego miasta autorstwa Hermanna Josepha Stubbena z datą 1912],  zrozumiałem, jaką wartość ma graficznie odzwierciedlenie rzeczywistości. Lub choćby wyobrażenie o niej. Od tej chwili jeszcze mocniej pragnąłem wejść do gabinetu ojca. Przecież obiecał.”

Dlaczego?

Kolejne pytania nasuwają się mechanicznie. Gra z czytelnikiem? Autorefleksja? O, teraz nie, Drodzy Czytelnicy, nic nie jest jednoznaczne, opowiedziane do końca, nie ujrzy światła dziennego? Tajemnica, którą każdy nosi w sobie? Autorka nie panuje nad fabułą czy czytelnik nad czytaną książką „Mapa” Barbary Sadurskiej? Pozorna dezorientacja i chaos. Przeplatane wzajemnie wątki w każdym z opowiadań.

Wszystkie opowieści łączy jedno. To legendarna mapa Fra Mauro, wykonana w 1455 roku w klasztorze na południu Europy. Jej posiadaczom zaś towarzyszą różne emocje; od ciekawości, poprzez namiętność, spokój, po strach i przerażenie.  Ot, życie!

„Żeby ją otworzyć musiał złamać zalakowaną pieczęć. Pękła z suchym trzaskiem. Sięgnął do środka, nie żeby spodziewał się tam znaleźć swój prawy but, ale to, co zobaczył, naprawdę go zaskoczyło. Wnętrze wyściełane czerwonym aksamitem otulało zwój pergaminu. Najdelikatniej, jak umiał, wysunął go z miękkiego wnętrza i ostrożnie rozłożył na stole.

Bez wątpienia była to bardzo stara mapa. Rembrandt natychmiast docenił precyzję rysunku, pewność kreski i ogrom pracy, Dotknął napisu w górnym rogu. Pod palcami wirowała wypukłość majuskuły.”

Jednocześnie, czytamy: jak bohaterowie,  mierzą się z własnym wyborami i tym co ich spotyka, jak powoli, rozkodowują mapy – znaki historii. Historia jest jedna, opowieści o indywidualnych losach wiele.  Zapewne „Mapa” to ciekawy sposób dotarcia do pamięci, tożsamościowych uwarunkowań, z którymi człowiek ma do czynienia, w różnych etapach życia, z większą lub mniejszą intensywnością.

Barbara Sadurska, „Mapa”, Nisza 2019