W październiku gościem księgarń w Pile (Dom Księgarski – w galerii handlowej IBI) i w Wągrowcu (Locum) była Grażyna Plebanek, pisząca od 20. lat mocne książki, w których mówi o poważnych sprawach – przemocy, tradycji, kolonializmie i komunizmie.
Inspiracją do wspólnego czytania i rozmów z pisarką były dwie ostatnie książki „Rozbójniczki. Opowieść o ważnych kobietach” i „Bruksela. Zwierzęcość w mieście”. W pierwszej autorka pisze o kilkunastu ważnych dla niej postaciach kobiecych, od Grażyny z poematu Mickiewicza po Michelle Obamę. Wszystkie bohaterki łączy dojrzałość, którą autorka jest zafascynowana.
Są osoby, które pozwalają sobą manipulować i są rozbójniczki. Niektóre mają już bunt w młodości, a niektóre poszukują czegoś, aby stać się osobą świadomą siebie. I o tym właśnie są eseje „Rozbójniczki.
Historia Sophii Fontanel – francuskiej dziennikarki, która nie farbuje włosów, pozwala, by były siwe, pokazuje jak to, co naturalne, jest odrzucane, bo przymus zakłamywania wieku wciąż jest społecznym imperatywem. Janina Konarska życie miejskie zamieniła na folwarczne. Jej Dzienniki ukazują rzeczywistość ostatnich lat 20. wieku w Królestwie Polskim z perspektywy młodej panny z Radomia, lata pierwszej wojny, widziane już oczami mężatki – z majątku Kluczewsko koło Włoszczowy. Bohaterka nie zastanawiała się nad swoimi życiowymi rolami. Cieszyły ją małe chwile i przyziemne sprawy. Macierzyństwo, które nie traktowała z dystansem. Nie była buntowniczką, nie pisała, że cierpi i poświęca się. Dom i rodzinę zawsze stawiała na pierwszym miejscu, ale jak już przekroczyła próg … to się angażowała, społecznie. Podróżniczka i orientalistka Gertrude Bell, korzystała z wolności, danej w ówczesnych czasach przede wszystkim mężczyznom i gdy w danej dziedzinie się spełniła, natychmiast kierowała swoje zainteresowanie ku nowym wyzwaniom. Była archeologiem, znała się na ogrodnictwie. Pracowała jako doradca polityczny; gdyby nie ona, Churchill sam by sobie nie poradził w wytyczaniu nowej mapy świata. Wydawała książki. Wiecznie głodna wiedzy. Nigdy nie „wchodziła w rolę lalki”. Pochodziła z rodziny bogatych przemysłowców i w wieku 23. lat, kiedy to sufrażystki dopominają się o prawa kobiet, ona miała dylematy: czy kobietom i ludziom z niższych sfer należą się prawa wyborcze. Historia Gertrude Bell to przykład człowieka, który ma wątpliwości, po których następuje w nim przemiana. Uzmysławia, że nie zawsze każda rodzi się rozbójniczką. To także proces, który dzieje się w wyniku doznań, bodźców i oświadczeń. Jedne kobiety sięgają po broń, inne działają.
W esejach „Rozbójniczki” jest mowa o różnorakich osobach, autentycznych i literackich, bo proces rozbójnictwa, odbywa się w różnych wersjach.
Kto dziś czyta mickiewiczowską „Grażynę”? To piękne litewskie imię, do spółki z Januszem, stanowią w obecnych czasach obciach narodowy. Tymczasem to była decyzyjna kobieta, której wizerunek z popularnych streszczeń, niezaradnej, bo poległej na placu boju, autorka postanowiła odmanipulować. Z kolei inna bohaterka: Małgorzata Porete. była jedną z najwybitniejszych kobiet średniowiecznych, beginką. Stworzyła dzieło zatytułowane „Zwierciadło dusz prostych”, w którym nakreśliła wizję duchowości, nikogo nie wykluczającą, ot przykład demokracji dusz. Dzieło czytane było powszechnie, bowiem, wydane zostało w języku francuskim, a nie łacinie. W 1310 roku oskarżono ją o herezję i wydano wyrok. Została spalona na stosie, wraz ze swoim dziełem.
Losy postaci z esejów zainspirowały autorkę do tego, aby dopleść i własne doświadczenia. Świat boi się dojrzałych kobiet, bo mamy wolne umysły. Wolny umysł oznacza umiejętność niuansowania świata, początek prawdziwego myślenia. Mamy swoje zdanie, teksty „bo w twoim wieku” są żałosne, bo za nami stoją lata doświadczeń. Jeszcze niedawno dojrzałość oznaczała dla kobiety skurczenie się szans na przetrwanie. W 21 wieku skuteczna jest wiedza, talenty i doświadczenie. Teraz trzeba do tego nagiąć resztę rzeczywistości. Póki co rynek działa w starym paradygmacie: hasło „siła kobiet” pojawia się często w spotach reklamowych, nawet w reklamie bielizny.
„Bruksela” to osobisty przewodnik autorki po tym fascynującym mieście. W rozmowach najczęściej pojawiał się motyw brukselskiej rzeki Senne – zamurowanej przez niesławnego króla Leopolda II i tego, czy może ona stać się metaforą o ludziach, trzymających wszystko w ryzach i kobiecych historiach, które meandrują, aby wydostać się spod murów na wolność.
Stefanii, imienniczce jednego z licznych brukselskich placów, córce Leopolda II i jego żony Marii Henrietty, arcyksiężniczki austriackiej, udało „wyjść się spod murów”. Dzieciństwo Stefanii nie było szczęśliwe (Król Leopold i jego żona nie interesowali się swoimi trzema córkami i synem). Młodziutka Stefania, została wydana za najbardziej bardziej porywczego i najtrudniejszego mężczyznę owych czasów – Rudolfa Habsburga. Władcę, którego nie kochała. Nie mając szansy, by dojrzeć duchowo, sama musiała znaleźć drogę w otaczającym ją w Wiedniu labiryncie. Szybko została wdową, tragedia, która wydarzyła się w 1889 w pałacyku myśliwskim Mayerling, stanowi do dziś w opinii publicznej koronny dowód niefrasobliwego i rozwiązłego trybu życia następcy tronu. Zwykło się jednocześnie uważać Stefanię, jego małżonkę, za kobietę godną pożałowania, oszukiwaną i niekochaną. Tymczasem pozornie nierozgarnięta Stefania, jak ją pogardliwie nazywała cesarzowa Sisi, czyli jej teściowa, była osobą rezolutną i płaciła Rudolfowi w ich życiu małżeńskim pięknym za nadobne. Dziesięć lat później Stefania wyszła za mąż za węgierskiego hrabiego Eleméra Lónyaya de Nagy- Lónya. W 1917 roku jej mąż został podniesiony przez cesarza Karola do rangi księcia Małżonkowie przeżyli wspólnie 45 lat. I podobno byli szczęśliwi.
Współczesna Bruksela jest przyjazna kobietom, jest miastem luźnym. Kiedy przyjeżdżam do Polski, natychmiast czuję, że muszę coś ze sobą zrobić – opowiadała autorka.
Niezbędne jest dostrzeżenie niuansów, bo konwencja bajki już się nie sprawdza.
Poruszany był temat tożsamości i historii, bo i książka pełna jest wątków i postaci historycznych (m.in. córek Leopolda: Stefanii, Lizy czy Klementyny), wędrówek uliczkami, murali i zabytkowych detali architektonicznych. Czasem wplecione wątki o Polsce. Autorka początkowo nie zdawała sobie sprawy, że istnieje coś takiego jak centrum świata. Wszędzie czuje się jak u siebie. Od piętnastu lat mieszka w Brukseli. Pochodzi z Warszawy, po drodze przez pięć lat mieszkała w Sztokholmie, ale to Bruksela ją przytuliła. „Jesteś z nami albo przeciwko nam” kojarzy się z czasami komunizmu, byłoby nie fajne, jak te mechanizmy znów zdominowałyby życie społeczne. Istotne jest, by było miejsce dla osób, które potrafią powiedzieć coś, co jest niepopularne, a wynika z ich doświadczeń. Na tym polega dojrzałość.
Dyskutowano o kolonializmie i ówczesnych politykach, którzy wcielali w życie zasadę „dziel i rządź”. O obywatelach, którzy się na tą metodę nabierali, bo większość o niej nie słyszała. Kreowanie czarno-białego świata jest kuszące i dotyczy to obu stron barykady. Po każdej ze stron spotykamy aktywistki i aktywistów, którym nie chodzi już o sprawę, tylko o własną popularność. Tymczasem nic nie idzie ku zmianie społecznej, jedynie daje sławę przywódcom.
Belgowie, podobnie jak inne narody, też mają swoje trudne momenty historyczne, które trzeba przepracować.
Rozmawiano o manipulatorach i propagandzistach z zeszłych wieków. Wspomnianym Leopoldzie, królu Belgii. Swoim podwładny wmawiał, że dobrze jest wykorzystywać Kongo. Sterował podbojami i handlował kongijskim kauczukiem, nie ruszając się z Belgii. Zadbał też o to, by działała niezwykle sprawna machina propagandowa. Belgowie znają i drugą stronę medalu – z ich punktu widzenia był on też władcą, który umocnił państwowość Belgii (państwo powstało w 1930 r.) Społeczeństwo potrzebowało scementowania kruchej belgijskości, która od początku była dwujęzyczna, dwu-kulturowa, a dzisiaj jest wielokulturowa. Teraz się o tym mówi. Wcześniej panowało milczenie, co więcej, jeszcze niedawno program szkolny nie obejmował w ogóle przeszłości kolonialnej. Była ona owszem zarysowana, ale bardziej na zasadzie, że niesiono kaganek oświaty na czarny ląd. W Brukseli nadal stoją pomniki Leopolda. Nie powinny zniknąć, bo nie należy wymazywać z historii tego, co było, a dialog to najlepsza metoda? Ich usunięcie – wywołałoby kolejną falę milczenia – twierdziła autorka i dodała, że dodatkowe tabliczki z prawdą faktograficzną są najlepszym rozliczeniem z historią.
Rozmowom w trakcie spotkań nie było końca. O przejawach dobroci i codziennej życzliwości. Wyszło, że tych ostatnich jest więcej, i to na tym warto się skupiać.
Transmisja ze spotkania w Wągrowcu, księgarnia Locum, prowadzenie Dorota Kreskowiak
https://www.facebook.com/locumKreskowiak/videos/557407738671345
https://www.youtube.com/watch?v=kA_vvZO93ys
Wydarzenie odbyło się w ramach projektu Jelenie Czytają. To wspólne czytanie w księgarniach północnej Wielkopolski, stanowiące nieustanną rozmowę o naszej historii, o kulturze i tożsamości, życiu codziennym oraz przyrodzie; bez podziałów, bo książki to przede wszystkim dobro, a nie towar.
Piła, Wągrowiec 8-9.10.2021
Fot. agencja promocji książek i czytelnictwa
***
[o książkach:]
„Dojrzałość kobiet mnie fascynuje”
- Rozbójniczki. Opowieść o ważnych kobietach (Wydawnictwo Osnova, 2021) – felietony i eseje o 14. kobietach, nie pomnikowych, wśród nich nawet postaci fikcyjne. Królowa z baśni „Księżniczka na ziarnku grochu” Andersena – tak pewna siebie, że nie musi nosić korony, imienniczka autorki, Grażyna z powieści litewskiej Adama Mickiewicza czy mitologiczna Lagertha – wojowniczka od wikingów albo Sara Pascoe współczesna stand-uperka.
„Wykreślajcie własne mapy. Bądźcie jak Zinneke – beztrosko łobuzerski i odważny kundel, który zna tu wszystkie uliczki”
- Bruksela. Zwierzęcość w mieście (Wydawnictwo Wielka Litera, 2021) – subiektywny przewodnik po miejscach, których nie znajdziemy na listach europejskich zabytków. Bruksela – miasto pełne urzędników Parlamentu Europejskiego, zamieszkiwane przez stare, bardzo bogate rodziny rentierów, ale też krzyczące współczesną sztuką uliczną i różnorodne jak Wieża Babel. Jaka rzeczywiście jest nowa the capital of Europe?
fot. Rafał Maslow
Grażyna Plebanek – pisarka, felietonistka, autorka ciekawych książek, m.in. „Dziewczyny z Portofino”, „Pudełko ze szpilkami”, „Nielegalne związki”, „Córki rozbójniczki”, „Bokserka:”, „Pani Furia:”, „Słowa na szczęście : i inne nienazwane stany duszy”. Pisze też scenariusze filmowe i sztuki teatralne. Publikuje w językach polskim, angielskim, holenderskim i francuskim. Wraz z Sylwią Chutnik pisze felietony do tygodnika „Polityka”, a w „Wysokich Obcasach Extra” publikuje autorski „Słownik Wyrazów Obcych”.
Czujna obserwatorka relacji międzyludzkich i towarzyszących im uczuć i emocji, historii oraz różnic i zderzeń kultur, ostra w swoich sądach, czasem szorstka, a czasem zaskakująco czuła – pokazuje, w jaki sposób tożsamość i „bycie obcą” przekłada się na spostrzegawczość i kulturową wolność. Warszawianka, kilka lat spędziła w Sztokholmie, od piętnastu lat mieszkająca w Brukseli. (więcej o autorce : http://www.grazynaplebanek.pl)
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.